Żyjemy w wieku środków masowego przekazu; można nawet powiedzieć, że żyjemy w wieku, który charakteryzują próby masowej perswazji. Kiedy włączamy telewizor, otwieramy Internet, książkę lub gazetę, ktoś stara się pouczyć nas, a nawet nakłonić, abyśmy kupowali właśnie jego produkt, głosowali właśnie na jego kandydata lub podpisali się pod jego poglądami na to, co słuszne, prawdziwe czy piękne.
Oddziaływanie za pomocą środków masowego przekazu nie musi być krzykliwe ani nachalne – przeciwnie, może być bardzo subtelne.Nawet wtedy, gdy nasi informatorzy nie starają się nam wmówić czegoś wprost, może im się udać wpłynąć na nasz sposób patrzenia na świat.
TENDENCYJNY DOBÓR MATERIAŁÓW PRZEKAZYWANYCH PUBLICZNOŚCI
Spójrzmy na coś, co rzekomo ma być obiektywne, np. wiadomości telewizyjne. Czy reporterzy starają się coś nam wmówić? Prawdopodobnie nie. Jednakże środki masowego przekazu mogą wywierać subtelny wpływ na nasze opinie, decydując po prostu, jakie wydarzenia należy ujawnić. Weźmy jako przykład dziennik telewizyjny: taki ekspert, jak dyrektor BBC, powiedział, że wiadomości telewizyjne są pewną formą widowiska. Zgodnie z tym poglądem, gdy osoby odpowiedzialne za ułożenie programu dziennika telewizyjnego decydują, które wydarzenia uwzględnić i który fragment materiału dokumentalnego zaprezentować telewidzom, to decyzje swą, przynajmniej w części, podejmują na podstawie widowiskowej wartości materiału. Odcinek filmu przedstawiający wielką metropolię zalaną falami powodzi ma znacznie większą wartość widowiskową niż odcinek poświęcony tamie, którą zbudowano, aby zapobiec takim powodziom: po prostu widok spokojnie płynącej rzeki nie jest nazbyt podniecający. A przecież zapobieżenie powodziom może być ważniejszą wiadomością.
Wydarzenia charakteryzujące się żywą akcją, np. mecze piłki nożnej, są w telewizji znacznie bardziej widowiskowe niż wydarzenia o spokojniejszym charakterze, takie jak rozgrywki szachowe; podobnie rozruchy, zamachy bombowe, trzęsienia ziemi, rzezie i inne akty przemocy zwykle zajmują więcej czasu na antenie niż historie o ludziach pomagających sobie wzajemnie, o ludziach starających się zapobiec przemocy. Tak więc głównym tematem dziennika telewizyjnego są zwykle gwałtowne zachowania jednostek – studentów, bojówkarzy, policjantów – ponieważ "akcja" sprawia, że oglądanie tych wydarzeń jest bardziej ekscytujące niż oglądanie ludzi zachowujących się spokojnie i w sposób zdyscyplinowany.
Taki układ wiadomości nie daje zrównoważonego obrazu tego, co wydarzyło się w kraju i na świecie – nie dlatego, że kierujący środkami masowego przekazu są ludźmi złymi, którzy starają się nami manipulować, lecz po prostu dlatego, że starają się nas rozerwać. Dążąc do tego celu, mogą nieświadomie wytwarzać w nas przekonanie, że większość ludzi stosuje przemoc i że zachowanie ludzkie jest obecnie inne niż było 25 lat temu. Wskutek tego moglibyśmy popaść w przygnębienie, czy nawet w depresję, martwiąc się o ducha naszych czasów lub o stan narodu. Ta forma oddziaływania jest prawdopodobnie niezamierzona, telewizja bowiem nie stara się wytworzyć złudzenia, że większość ludzi dopuszcza się aktów przemocy.
PRZEMOC RODZI PRZEMOC
Pokazywanie przemocy w telewizji stanowi potencjalne niebezpieczeństwo, gdyż służy jako model zachowania – szczególnie dla dzieci. Zjawisko to występuje nie tylko u dzieci przedszkolnych; w pewnym eksperymencie wykazano, że oglądanie filmów przedstawiających brutalne bójki nasiliło agresywne zachowanie wielu różnych kategorii badanych, takich jak: młodociani przestępcy, normalne dorosłe kobiety, personel szpitalny i uczniowie szkoły średniej.
Filmy rysunkowe, które tak lubią oglądać najmłodsze dzieci, również zawierają masę aktów przemocy. Stwierdzono, że dzieci, które oglądają w telewizji więcej programów przedstawiających agresję, są bardziej skłonne uciekać się do agresji jako sposobu rozwiązywania swoich problemów. W sumie istnieją dość przekonywające dowody na to, że oglądanie aktów przemocy w telewizji czy w Internecie (gry komputerowe) nasila agresywne zachowania u dzieci.
Do opracowania powyższego tekstu zainspirowała mnie lektura książki Elliota Aronsona "Człowiek – istota społeczna”.
Psychotexty to psychologia życia codziennego przeciętnego Europejczyka w pigułce. To próba zrobienia rozpoznania i wystawienia recepty samemu sobie. Bo każdy jest lekarzem i pacjentem. Jeżeli przeczytasz, Drogi Czytelniku, choćby jeden tekst z pożytkiem dla siebie, to będę kontent, bo mogę podzielić się z Tobą cząstką wiedzy, na którą złożył się wysiłek wielu pokoleń odkrywców, naukowców, lekarzy oraz święta cierpliwość pacjentów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz