czwartek, 26 kwietnia 2012

Egoizm przezwyciężony


Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, jak się potocznie sądzi, lecz egoizm. Egoista to taki człowiek, który w konflikcie interesów raczej wybierze swój interes i swoje dobro, aniżeli uwzględni interes czy dobro cudze. Pilnuje bacznie swych interesów. Potrafi zachować się nawet serdecznie i życzliwie, mając jednak na uwadze tylko własny interes.

Przeciwieństwem egoizmu, czyli uznania swego interesu i swoich spraw za ważniejsze niż interesy i sprawy innych ludzi, jest traktowanie innych ludzi i ich spraw na równi z własnymi. Jest przekonanie, że dla własnej korzyści czyichś praw nie wolno podeptać, że nie wolno kogoś zepchnąć z drogi, ażeby samemu iść wygodniej. Jest to wreszcie umiejętność zobaczenia w każdym człowieku partnera o równych prawach.

Zabieganie o swoje sprawy – jeżeli nie odbywa się to kosztem innych ludzi – nie jest egoizmem, choć czasem mylnie też tak jest oceniane.

Egoizm jest zahamowaną zdolnością do identyfikacji z drugim człowiekiem, do uznania w nim równorzędnego partnera. Człowiek może identyfikować się ze spotkanymi ludźmi, współodczuwać z nimi, przeżywać niektóre wydarzenia z ich życia z nimi razem. Z im większym kręgiem ludzi ma człowiek potencjalną zdolność do identyfikacji, tym łatwiej mu wyjść z ciasnego kręgu myślenia tylko o własnych interesach, z kręgu własnego egoizmu.

Postawa egoistyczna niekoniecznie polega na przecenianiu tylko interesów własnej osoby. Można w sposób egoistyczny kochać własną rodzinę czy grupę, do której się należy, uważając jej interesy zawsze za ważniejsze, zawsze godne tego, by lekceważyć interesy cudze.



Autentyczne wyjście z egoizmu jest zdolnością do uznania wszystkich ludzi za równorzędnych partnerów, uznaniem, że niczyich podstawowych praw nie wolno podeptać. Poszanowanie osoby ludzkiej przejawia się w poszanowaniu zasady: Poszczególni ludzie powinni uważać swojego bliźniego bez żadnego wyjątku za „drugiego samego siebie”.

Stopnie egoizmu mogą być różne. Skala tu jest ogromna. Postawa egoistyczna może ujawniać się w jednych sytuacjach, a w innych nie dochodzić do głosu. Może ktoś być egoistą na terenie rodziny, a znakomitym kolegą w miejscu pracy. Nieraz opinie o danej osobie są krańcowo różne w różnych środowiskach.

Egoizm w pewnym sensie popłaca. Człowiek łatwiej osiąga swoje cele, gdy nie liczy się z innymi ludźmi. Niemniej świat, w którym każdy dbałby tylko o własny interes, przyjaźnił się tylko interesownie, byłby najsmutniejszy ze światów.

Szczęście jest czymś daleko bardziej skomplikowanym, niż prostym zaspokajaniem dążeń i pragnień. Człowiek nie jest istotą niezależną  i samowystarczalną. Nie może rozwijać się prawidłowo bez oparcia o innych ludzi. „Człowiek jest istotą, która nieskończenie siebie przerasta” (Pascal). Właśnie w tym przekraczeniu swoich granic, w których chciałby go zamknąć krótkowzroczny egoizm, w wyjściu naprzeciw drugiego człowieka, odnajduje samego siebie. Egoista natomiast to człowiek o zubożałej zdolności przeżywania szczęścia.

Zwykło się nie wierzyć w ludzką bezinteresowność, uważać, że podobnie jak egoizm bywa kamuflowany życzliwością, tak i postępki bezinteresowne mają interesowną, ukrytą motywację. Dla kogoś, kto nie potrafi być bezinteresowny, jest ona czymś niezrozumiałym i nie do przyjęcia.



Roztropne wychowanie dziecka chroni lub uwalnia od egoizmu i pychy i dążeń do upodobania w sobie; zapewnia wolność i prowadzi do pokoju serca.

Prawdziwa życzliwość, bezinteresowność są wolne od prymitywnych uwarunkowań. Kryje się w nich twórcza siła, jak siła życia ukryta w ziarnie. Towarzyszy im radość, poczucie wolności. W zetknięciu z drugim człowiekiem przywracają mu wartość, pomagają odnaleźć samego siebie.

Esencją bytu ludzkiego jest być z innymi, rozwijać się wraz z nimi, być świadomym zależności, którą dzielimy ze wszystkimi ludźmi, kochać ich, troszczyć się o nich i być wrażliwym na ich sprawy.

W tekście posłużyłem się przemyśleniami Jadwigi Cierniak z książki: Człowiek sprzymierzeńcem czy wrogiem.

środa, 4 kwietnia 2012

Jak pocieszać osobę cierpiącą na depresję?

Chcę poniżej spróbować udzielić odpowiedzi na trudne pytanie, w jaki sposób pocieszyć osobę, będącą w stanie depresji.

TALENT  POCIESZANIA

Zdolność pocieszania bywa uważana za swoisty talent – niektórzy ludzie go posiadają, inni są go pozbawieni. Tajemnicą daru pocieszania jest autentyczna troska o drugiego człowieka, dostrzeganie jego potrzeb. Gdy jesteśmy przyzwyczajeni zwracać uwagę na potrzeby innych, zastanawiać się, co mogą czuć i myśleć, łatwiej spostrzegamy, co komuś sprawia ból, a co przynosi ukojenie w cierpieniu. Dostrzegając innych zdajemy sobie sprawę, że cierpienie cierpieniu nie jest równe i słowa pociechy też są różne.

Pocieszanie nie polega na tym, by przekonać, że nie ma powodu do zmartwień, na łagodzeniu bólu optymistyczną iluzją. Słowa wprowadzające jasność tam, gdzie panuje mrok smutku i depresji, otuchę tam, gdzie jest niewiara w przyszłość, muszą mieć realne pokrycie, by ich uzdrawiająca siła nie wyczerpała się zbyt szybko.


DWA  ODMIENNE  PRZYPADKI

Inne słowa pociechy musimy kierować do tego, kto nieszczęście swe wyolbrzymia, a inne do tego, kto swoje nieszczęście bagatelizuje. Słabością pierwszego jest nadmierne skupienie uwagi na sobie, słabością drugiego – niedocenianie ważności swoich spraw i swojej osoby, nieumiejętność obrony. Czasem ktoś, kto zbyt długo przebywał w niekorzystnej sytuacji, może utracić zdolność obrony.

W pierwszym wypadku jest potrzebna bardziej obiektywna ocena sytuacji, w wyniku czego zmniejszy się ciężar cierpienia. W drugim przypadku trzeba stanąć w obronie tego, kto już bronić się nie potrafi. Później dopiero, kiedy znajdzie się w korzystniejszej sytuacji, można mu dopomóc, żeby w przyszłości bronił się lepiej.

SŁOWO  "SYMPATIA"

Słowo greckie „sympatia” wywodzi się z greckiego syn – razem oraz pathein – cierpieć, odczuwać.Współodczuwanie i współcierpienie jest punktem wyjścia każdej niesionej pomocy – ale tylko punktem wyjścia. Rannemu pomagamy opatrując jego ranę, a nie cierpiąc razem z nim.

Pamiętajmy, że pocieszając, staramy się przede wszystkim pomóc w zapanowaniu nad cierpieniem.


NIE  POCIESZAĆ  „Z  GÓRY”

Człowiek sukcesu, zdrowy, doznający powodzenia ma mocniejszą pozycję od człowieka chorego, którego dotknęło nieszczęście. Człowiek współczujący drugiemu, choćby jego nieszczęście mocno odczuwał, zawsze jest w lepszej sytuacji od chorego. Ktoś może się bardzo przejmować chorobą bliskiej mu osoby, jednak nie jest przez chorobę unieruchomiony. Może lepiej niż człowiek cierpiący zapanować nad sytuacją.

O kimś, kto choruje, mówimy czasem, że znalazł się „na dnie”. Jeżeli osoba pociesza niejako „z góry” czując się jakby powyżej tego, kto doświadcza cierpienia, jedynie ból nasila. Skutecznie pociesza ten, kto nie tylko nie da tego odczuć, ale głównie nie będzie sam uważać, że znajduje się w lepszej, wyższej pozycji niż osoba cierpiąca.




NAJWAŻNIEJSZE – SERDECZNOŚĆ  I  ŻYCZLIWOŚĆ

Nie ma takiego cierpienia, wobec którego człowiek byłby zupełnie bezradny. Jeżeli nie jesteśmy w stanie samego nieszczęścia zmniejszyć lub mu zapobiec, zawsze możemy osłabić jego negatywne działanie. Wystarczy okazać serdeczność i życzliwość. Każdy najdrobniejszy odruch prawdziwej życzliwości przynosi ulgę. Każde słowo pociechy pomaga, w myśl zasady: A word can make or break a man – Słowo może stworzyć człowieka albo go złamać.

Ciężkie do zniesienia jest bowiem nie tyle cierpienie, ile brak poczucia jego sensu.

Cierpienie może obdarzyć człowieka chorego przenikliwością widzenia, jaką nie rozporządzamy na co dzień. Daje możliwość zobaczenia wielu spraw w pełniejszym świetle.

Najskuteczniej pociesza człowiek, który dostrzega wartość życia niezależnie od cierpień, jakie ze sobą ono niesie.


POCIESZANIE  OSOBY  W  STANIE  DEPRESJI

W stanach depresji świadomość chorego niemal obsesyjnie skupia się na cierpieniu i nie może się z nim uporać. Słowa użalania się nad cierpiącym nie przynoszą mu ulgi. Pociechy nie przynosi również rozmowa skupiona wokół dręczącego tematu. Człowiek w depresji snuje ponure rozważania na temat świata i ludzi lub własnego życia i podejmowanie z nim dyskusji jest bezowocne. Próba przekonywania, że życie nie jest takie złe ani sytuacja nie jest aż tak beznadziejna, jedynie utwierdza go w pesymiźmie. Odpowiadając na argumenty rozmówcy, chory jeszcze bardziej umacnia się w swojej argumentacji.

Rodzi się zatem pytanie, czy osobę w depresji można w jakikolwiek skuteczny sposób pocieszyć? Jak wiadomo, w depresji świadomość chorego skupia się na dręczących ją problemach. Otóż przede wszystkim należy odwrócić uwagę, skierować ją na inne sprawy. Należy odwołać się do najbardziej żywotnych zainteresowań.

Przy udzieleniu milczącego zrozumienia – w żadnym bowiem wypadku nie można zbagatelizować stanu depresji – trzeba zarazem uaktywnić te warstwy psychiki, które pod naporem cierpienia zdają się w człowieku zamierać.

ZAWSZE  –  DOBRE  SŁOWO

Słowo nie tylko informuje, ale i oddziałuje. Słowa dodające otuchy, odwołujące się do dodatnich cech działają mobilizująco. Mogą wyzwolić dodatnie możliwości.

Dobre, optymistyczne słowo budzi zespół skojarzeń z tym wszystkim, co pozytywne, zwiększa odporność, dodaje nadziei, a zatem i siły przetrwania w chorobie.

Podobnie złe słowo, choćby powiedziane bez zastanowienia, w gniewie, boli, mimo że słuchający zdaje sobie sprawę, że osoba mówiąca je naprawdę tak nie myśli.

Słowa mobilizujące dodatnio mogą odwoływać się nie tyle do aktualnych wartości, ile do potencjalnych, do możliwości ukrytych w danym człowieku.
„Wiem, że potrafisz to zrobić” – przekazują wiarę komuś, kto być może jest zbyt mało pewny siebie i brak wiary utrudnia jego działanie.

Za słowami stoi mówiący je człowiek, siła jego przekonania, to co przeżył i to, co przemyślał.



A word can make or break a man.

Nigdy nie należy rezygnować z dobrego słowa, niosącego choremu pociechę.